Najlepsze danie PRL‑u według Roberta Makłowicza. Mało kto wie, że to polska potrawa
Najlepsze danie PRL-u? Dla jednych bryzol, dla kolejnych śledzik po japońsku. Moda na prostą kuchnię sprzed lat wraca. Wielu nie zdaje sobie jednak sprawy, że część przepisów nie jest z nami od zawsze, a narodziła się właśnie w minionej epoce. O jednym z nich opowiedział Robert Makłowicz.
26.03.2023 08:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Robert Makłowicz zapytany przez jednego z internautów o najlepsze - jego zdaniem - danie okresu PRL-u, bez zastanowienia wskazał na... placki ziemniaczane. Nie omieszkał też przybliżyć historii tego dania i zapoznać internautów z pewną związaną z nim ciekawostką.
Najlepsze danie PRL-u według Roberta Makłowicza
Robert Makłowicz, to znany historyk i krytyk kulinarny, który od 2020 roku prężnie prowadzi swój kanał na YouTube. Pochwalić może się sporą liczbą obserwujących, bo przekraczającą 520 tysięcy. Chętnie dzieli się tam nie tylko przepisami czy relacjami z podróży, lecz także odpowiada na pytania zadawane przez internautów. Podczas jednego z livechatów zapytany został o najlepszą w jego opinii potrawę okresu PRL-u. Bez cienia wątpliwości wskazał na placki ziemniaczane po węgiersku (zbójnicku).
- To jest bardzo ciekawa rzecz. Do dzisiaj żyjemy w przekonaniu, że niektóre potrawy są w naszej kuchni niemal od zawsze, a tymczasem zostały wymyślone w czasach peerelu. Pamiętam takie danie, pamiętam nawet, kiedy ono powstało. Otóż są to placki po węgiersku, zwane w niektórych regionach Polski plackami po zbójnicku. Co mamy: wielki placek ziemniaczany i na tym mięso w sosie, czymś w rodzaju gulaszu - przekazał internautom.
Robert Makłowicz przybliżył również genezę tegoż specjału. Przypomniał, że dawniej mięso było na kartki, a w kartach restauracyjnych zawsze musiała być podana gramatura do każdego dania.
- Można więc było, używając nikczemnej ilości mięsa, zrobić danie niemal półkilowe, godne człowieka pracy. No i co? Przyjęło się - skwitował znany krytyk kulinarny.
Zobacz także
Niewęgierskie placki ziemniaczane po węgiersku
Kończąc wątek, Makłowicz podzielił się z internautami nie lada ciekawostką, dotyczącą właśnie peerelowskich placków.
- Mnóstwo naszych rodaków jest absolutnie pewnych, dałoby sobie głowę uciąć, że jest to potrawa węgierska - skomentował.
Dodał też, że w węgierskiej miejscowości Eger, w pobliżu parkingu, gdzie często podjeżdżają autobusy z polskimi wycieczkami, znajdują się węgierskie karczmy. Rodacy w jednej z takich karczm mieli domagać się placków po węgiersku. Węgrzy zaś nie znają placków ziemniaczanych, dzisiaj nikt ich tam nie robi. Natomiast ta presja wieloletnia ze strony polskich turystów miała być tak silna, że właśnie placki po węgiersku znalazły się w menu jednej z tamtejszych karczm.
- z rozbawieniem wyjaśnił Robert Makłowicz.
Zobacz przepis na placki ziemniaczane z gulaszem wieprzowym: