Niedawno turyści szturmowali lokale, by spróbować sikor i zelników. Dlaczego dziś karkonoskie restauracje świecą pustkami?
Restauratorzy ze Szklarskiej Poręby mówią wprost — miasto umarło, a obawy, że rynek nie odbuduje się szybko, rosną. Przy restauracyjnych stolikach od początku września zasiada nawet 70 proc. turystów mniej, niż miało to miejsce rok temu o tej samej porze. Szklarska Poręba nie ucierpiała w wyniku powodzi, za to dotkliwie odczuwa skutki powszechnej paniki.
27.09.2024 06:30
Dolny Śląsk potrzebuje turystów jak nigdy dotąd. Wiele miejsc odbudowuje się po powodzi, inne z kolei oberwały rykoszetem i przeżywają właśnie martwy sezon. To m.in. Polanica-Zdrój, Duszniki-Zdrój, Karpacz, Kudowa-Zdrój czy malownicza Szklarska Poręba, dla której wrzesień był dotychczas lepszym miesiącem niż lipiec. Teraz turystów w mieście można policzyć na palcach, mimo że powódź nie wyrządziła tam żadnych szkód.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szklarska Poręba nie ucierpiała w powodzi, ale odpływ turystów daje się we znaki
Organizatorzy turystyki na Dolnym Śląsku stracili od 80 do 100 proc. rezerwacji, mimo że powódź dotknęła pięć na 169 gmin w całym województwie, a na 100 atrakcji turystycznych obecnie nie działa zaledwie 5 proc. z nich. W Szklarskiej Porębie wszystkie szlaki są pootwierane, nie ma żadnego zagrożenia. Mimo to turystów jest jak na lekarstwo.
— Odbieraliśmy i nadal odbieramy bardzo dużo telefonów z zapytaniem, jak wygląda u nas sytuacja. My praktycznie wcale nie ucierpieliśmy i wszystko normalnie funkcjonuje. Co prawda, przez chwilę szlaki były zamknięte i przez dwa dni woda niezdatna do picia, co oczywiście miało wpływ na decyzje turystów, ale teraz wszystko wróciło do normy — przekazuje redakcji Pyszności.pl Katarzyna Brol, inspektor ds. promocji i informacji turystycznej w Szklarskiej Porębie.
Turyści pytają głównie o to, czy jest dogodny dojazd, ponieważ Jelenia Góra była zalana, czy nie ma zniszczeń, jakichkolwiek utrudnień. Katarzyna Brol uspokaja i przekonuje, że Szklarska Poręba jest gotowa na przyjęcie turystów. Niestety właściciele miejsc noclegowych notują solidny spadek liczby rezerwacji, wiele osób odwołuje już te zaklepane. Turystyka w Szklarskiej Porębie stanowi aż 30 proc. budżetu, dlatego sytuacja ta uderza w miasto bardzo dotkliwie. Odpływ turystów widać zresztą na ulicach.
— Ja mieszkam w Szklarskiej Porębie i widzę, że turystów jest dużo mniej — ubolewa Katarzyna Brol. — Teraz jest najlepsza pora dla turystów chodzących po górach. Widoczne są już piękne przebarwienia jesienne, więc zachęcamy do chodzenia w góry: na Szrenicę, na Śnieżne Kotły, na Wysoki Kamień w Górach Izerskich. Warto też wybrać się na wycieczkę rowerową — dodaje.
Szklarska Poręba: cicho i głucho w restauracjach
Odpływ turystów boleśnie odczuwa też szklarskoporębska gastronomia. Właściciel restauracji U Marcela mówi wprost, że sytuacja jest trudna, a spadek liczby klientów szacuje na co najmniej 70 procent. Jak dotąd jedynie pandemia mocniej poturbowała tamtejszy gastronomiczny rynek.
— Od powodzi różnica w liczbie turystów, w wysokości utargu jest ogromna, niebotyczna. Na mieście jest absolutna cisza. O tej porze w zeszłym roku to był zupełnie inny świat. Nie wygląda to dobrze, turystów można policzyć na palcach — przekazuje redakcji Pyszności.pl właściciel szklarskiej restauracji.
Podobne głosy słyszymy w restauracji Krokus. Tutaj spadek liczby gości jest ewidentny, a sięga nawet 60 proc. Warto dodać, że dotychczas wrzesień — jak przekonuje nasz rozmówca — był miesiącem lepszym, czyli chętniej odwiedzanym, niż wakacyjny lipiec. Teraz dowiadujemy się, że miasto po prostu umarło.
— W Szklarskiej nie mamy żadnych strat w związku z powodziami, nic się tutaj nie wydarzyło, szlaki są otwarte, a jest bardzo, bardzo słabo. Turystów jest bardzo mało. Mam obawy, że rynek ten szybko się nie odbuduje — dowiadujemy się w restauracji Krokus.
Dolny Śląsk znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, a skorzystanie z oferty turystycznej tego regionu będzie dla niego wielkim wsparciem. Tego potrzebują też miejsca, których powódź nie dotknęła, a które to, w wyniku masowej paniki, również notują masowe spadki turystów. Dlatego warto wcześniej sprawdzić, czy dany region rzeczywiście nie jest gotowy na przyjmowanie gości. Na temat Szklarskiej Poręby wiele informacji pozyskać można na stronie informacji turystycznej na Facebooku.
Co zjeść w Szklarskiej Porębie? Smaki kuchni karkonoskiej
Szklarska Poręba, z racji, że dostosowuje się do turystów, ma szeroką ofertę kulinarną, zaczynając od fast foodów, pizzy czy burgerów, idąc przez kuchnię regionalną, która aktualnie przeżywa renesans, kończąc na oscypkach i kwaśnicy. Te ostatnie propozycje to również ukłon w stronę turystów, bo, jak przekazała nam Katarzyna Brol, wielu osobom właśnie z taką kuchnią kojarzą się góry (nie tylko Tatry).
Kuchnia regionalna w Szklarskiej Porębie to kuchnia łącząca śląskie, łużyckie, czeskie, niemieckie oraz kresowe kulinaria. Z racji, że Szklarska Poręba uznawana jest za perłę Karkonoszy, warto w restauracyjnych menu szukać propozycji kuchni karkonoskiej. Wiele z nich może nie różnić się znacząco na pierwszy rzut oka, jednak warto mieć na uwadze, że w Karkonoszach ceni się smak ziół: estragonu, lubczyku, trybuli czy melisy i to ich dodatek sprawia, że wiele dań smakuje zupełnie inaczej niż w pozostałych częściach Polski.
Warto również zwrócić uwagę na sery. W odróżnieniu od podhalańskich te z okolic Karkonoszy nie powstają na bazie mleka owczego, a koziego i krowiego. Wertując kartę dań z lokalnymi specjałami, z pewnością traficie na karkonoskie kyselo, czyli lokalną odmianę żurku, karkonoski ukrop, czyli tutejszą wersję zupy czosnkowej, sikory, czyli regionalne placki ziemniaczane oraz placki kapuściane o nazwie zelniki. A jeśli chodzi o kwaśnicę, w Karkonoszach istnieje lokalna odmiana tej zupy.
Karina Czernik, dziennikarka Wirtualnej Polski