Poszedł z dziewczyną do restauracji w Chorwacji. Kiedy dostał rachunek, zrobił wielkie oczy
Na jednej z grup na Facebooku dotyczącej podróżowania, pewien mężczyzna postanowił opisać sytuację, która spotkała go w Chorwacji. Już po niespełna dniu jego opowieść skomentowało blisko 450 osób. Co wywarło tak duże wrażenie na użytkownikach portalu?
29.08.2023 12:37
W rankingu najpopularniejszych kierunków wakacyjnych Polaków w 2023 roku króluje Chorwacja. Dopiero później, na niższym stopniach podium, znalazły się Grecja i Hiszpania. I chociaż południowoeuropejski kraj kusi nas pięknymi pejzażami natury, to coraz częściej mówi się też o horrendalnych cenach, które mogą tam zastać turystów.
Niektórzy zrzucają winę tej sytuacji na wejście Chorwacji do strefy Euro. Szerokim echem odbiła się sprawa 24 euro za kilogram pomidorów czy 40 euro za leżak na plaży. Te nieprzyjemne zjawiska opisał m.in. money.pl i chorwacki dziennik "Slobodna Dalmacija". Cóż, nie musimy wyjeżdżać z kraju, żeby doświadczyć absurdów cenowych regionów turystycznych. Można by rzec: cudze chwalicie, swego nie znacie. Tylko w nieco odwrotnym kontekście.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie zawsze zgodnie z prawem
Sporo mówi się też o żerowaniu na turystach, które wykracza poza granice prawa. Drobne oszustwa, naciąganie i doliczanie kwot z kosmosu do rachunku mają już być tam relatywnie częstym zjawiskiem. Do tej sprawy odniósł się już prezes Stowarzyszenia Biur Podróży przy Chorwackiej Izbie Handlowej, który ocenił, że tego typu oszustwa odbiją się na regionach turystycznych w przyszłym roku.
Przykładem potencjalnie nieuczciwego postępowania wobec turystów jest też wpis anonimowego użytkownika Facebooka, zamieszczony w grupie "Tanie podróżowanie". A wszystko zaczęło się od niewinnego wyjścia na miasto i skierowania się do jednej z chorwackich restauracji.
Poszło o przystawkę
Akcja opisana przez mężczyznę wydarzyła się w Szybeniku, mieście w środkowej Dalmacji. Nasz bohater udał się do restauracji ze swoją dziewczyną. Zamówili dwa makarony, piwo i aperol. Ucieszyli się niemiernie, kiedy miła obsługa przyniosła im do stolika jeszcze przystawkę — koreczki rybne. Wtedy potraktowali to jako gościnny gest. To wrażenie zmieniło się w momencie, w którym zauważyli, że paragon zawierał tę "darmową" przystawkę.
Post mężczyzny szybko został skomentowany przez rzeszę facebookowiczów. W opinii wielu osób doliczone 5 euro wcale nie było zapłatą za przystawkę, lecz tak zwanym coperto, czyli wliczonym napiwkiem. Jest to praktyka popularna głównie we Włoszech, ale pojawiająca się również w innych krajach turystycznych.
Oczywiście nie zabrakło również komentarzy osób oburzonych postępowaniem obsługi chorwackiej restauracji oraz takich, którzy zapragnęli podzielić się własnymi doświadczeniami z wakacji.
Chciwy Chorwat was oszukał i tyle. Mnie w zeszłym roku w restauracji w tym pięknym kraju kelner sprzątnął stolik w trakcie posiłku, kiedy podszedłem do baru. Wracam, a tam kolejni klienci siedzą, a po mojej zastawie ani śladu. Spojrzałem na jegomościa, który to zrobił, a ten uciekł na zaplecze.
- napisał jeden z komentujących.
To jeszcze nic. Kiedyś byliśmy w Pradze i przy stoliku siedziało 8 osób. Na stole stała miseczka chipsów, dosłownie najmniejsza paczka, jaka jest w sprzedaży. Ktoś tam skubnął jednego, drugiego i zostały wszystkie zjedzone. Za te chipsy zapłaciliśmy tyle, że w sklepie każdy z nas za te pieniądze kupiłby sobie takie opakowanie.
- dodała pod postem pani Ania. A ty jakiego jesteś zdania? Czy to było coperto, czy policzenie niezamówionej przystawki? A może jedno i drugie uważasz za coś nieetycznego?