Z tej zupy wystają oczy. W Polsce mało kto odważy się jej spróbować
Aromaty szafranu, słodycz granatów i intensywność przypraw – kuchnia irańska to niezwykłe połączenie tradycji, kultury i smaków, które zachwycają od wieków. To kulinarna podróż przez Persję, gdzie każdy posiłek opowiada swoją historię.
Zupa z oczami owcy, czyli irańskie śniadanie. Smak i zapach bez litości
Wyobraźcie sobie miskę zupy, z której spogląda na was… owcze oko. Obok pływa język, kawałek mózgu, fragment policzka i kawałki chrząstki. Dla wielu wybrzmiewa to jak żart, może nawet test odwagi, ale w Iranie to całkowicie normalny, szanowany i uwielbiany posiłek – kaleh pacheh. Dosłownie "głowa i nogi". Danie jedzone zazwyczaj o świcie, najczęściej od święta albo ot, po prostu w weekend, w rodzinnym gronie. "Śniadanie, które stawia na równe nogi" - mówią moi znajomi z Iranu. Próbowałam i uwierzcie mi na słowo - nie jest to potrawa dla "słabiaków".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zamiast gotować, upiekłam i włożyłam do burgera. Każdy się zajadał
Kaleh pacheh to nie jest szybka przekąska ani posiłek dla niecierpliwych. Cała głowa owcy wraz z goleniem jest gotowana jest przez wiele godzin, najczęściej przez całą noc. W wielkim garnku kotłują się oprócz tego: czosnek, cebula i przyprawy. Celem jest nie tylko wydobycie smaku, ale i rozpuszczenie kolagenu, który zamienia bulion w coś na pograniczu wywaru i galaretki. Zupa jest tłusta, intensywna, głęboka w smaku. Wypełnia żołądek na długo, a jej aromat – jak twierdzą stali bywalcy – potrafi obudzić nawet umarłego. I trudno mi się z tym nie zgodzić.
Danie to posiada swoją etykietę. Nie zamawia się "zupy", tylko konkretne części. Ktoś prosi o język, ktoś inny o policzek, czasem o oczy. Te ostatnie uchodzą za egzotyczny rarytas: mają galaretowatą konsystencję, są delikatne w smaku, ale dla mnie były niemal nie do przełknięcia.
Do potrawy obowiązkowo podaje się świeży płaski chleb sangak, cebulę, czasem plasterki cytryny i zimny, słony jogurtowy napój doogh. Całość je się powoli, najlepiej w towarzystwie bliskich. I rzeczywiście – dla wielu Irańczyków kaleh pacheh to coś więcej niż śniadanie. W rodzinnych stronach moich znajomych mówi się, że ta zupa regeneruje organizm, wzmacnia stawy i dodaje energii. W perskiej medycynie ludowej uznaje się ją za potrawę "ciepłą", rozgrzewającą i przywracającą równowagę ciału.
Dla wielu osób z Zachodu (w tym dla mnie) to zderzenie z zupełnie innym podejściem do jedzenia. W tym przypadku nic się nie marnuje. I chociaż rozumiem i szanuję filozofię moich znajomych, to dla mnie taka zupa, która ma bardzo mocny, "owczy" aromat, niestety nie przemawia.
Tajemnica gór Chorasan. Płód owcy lub krowy czyli Barre Toodeli
W północno-wschodnim Iranie, w górskich rejonach prowincji Chorasan, skrywa się jedna z najbardziej kontrowersyjnych potraw Bliskiego Wschodu – Barre Toodeli. To danie przygotowywane z płodu owcy lub krowy, usuwanego… tuż przed porodem. Mięso jest niezwykle miękkie, delikatne i pozbawione włókien, a jego smak opisywany bywa jako subtelny, mleczny i wręcz aksamitny. Przyznaję się - nie próbowałam, zabrakło mi odwagi. Co więcej danie jest na tyle niepopularne, że nie występuje w menu restauracji ani na bazarach. Serwowane jest w zamkniętych kręgach, podczas rodzinnych rytuałów lub ważnych uroczystości. Często przygotowuje się ją na ogniu z odrobiną soli i ziół, bez zbędnych dodatków, by nie przytłumić naturalnego aromatu. W regionach irańskiego Chorasanu posiłek uznawany jest za symbol siły, odrodzenia i szacunku dla życia.
Szeleszczący, żółty i przypalony ryż, który nie ma sobie równych. Duma Irańczyków
W kontekście poprzednich podpunktów ryż może wydawać się banalną przekąską. W irańskiej kuchni traktuje się go jednak z wyjątkową starannością i jest on swoistą dumą Persów. Gotowany jest w specjalny sposób, długo i etapami. Charakterystyczna cecha tego dania to przypieczona warstwa na dnie garnka – tahdig. Nie jest to efekt błędu, lecz celowy zabieg. Chodzi o stworzenie chrupiącej, złocistej skorupy, którą uważa się za najbardziej pożądaną część posiłku. Szczerze - ta przypieczone część jest naprawdę bardzo smaczna! Tahdig może być zrobiony z ryżu, ale też z cienkiego chleba albo plasterków ziemniaka (tak jak w przypadku polskich ‘duszaków’. Każda wersja ma swoich zwolenników.
Podczas gotowania część ryżu polewa się szafranowym naparem – dla koloru, zapachu i kontrastu. To właśnie z tego powodu "irański" ryż jest niemal zawsze żółty. Ten sposób przyrządzania ryżu ma długą tradycję i jest obecny niemal w każdym irańskim domu. Służy nie tylko smakowi, ale też prezentacji – bo dobry ryż w tej kuchni to coś więcej niż jedzenie. To sprawdzian umiejętności, znak przywiązania do detalu i hołd dla tradycji. Przekonałam się o tym… na własnym podniebieniu.
Doogh – "gazowany jogurt", który gasi pragnienie i orzeźwia
W Iranie z reguły jest gorąco. A jak upał, to wiadomo - obowiązkowo orzeźwiający napój. Doogh to tradycyjny irański napój jogurtowy, lekko słony, czasem gazowany, podawany bardzo zimny – często z lodem i suszoną miętą. W Persji pije się go głównie latem, by przynieść ulgę w pustynnym upale, ale jego historia sięga setek lat wstecz. Powstaje z połączenia jogurtu, wody, soli i naturalnych bąbelków, które czasem pochodzą z fermentacji, a czasem są dodawane sztucznie. Smakuje zupełnie inaczej niż zachodnie napoje mleczne – jest kwaśny, orzeźwiający, i potrafi zaskoczyć, szczególnie tych, którzy próbują go po raz pierwszy. Dla wielu Irańczyków to nie tylko napój, ale część codziennej tradycji – obowiązkowy dodatek do cięższych mięsnych potraw, który równoważy smak i wspomaga trawienie.
Doogh pije się w Iranie wszędzie: na piknikach, przy domowym obiedzie, na weselach i ulicznych straganach. Często podawany do grillowanych mięs i kebabów, działa jak przeciwwaga – uspokaja układ trawienny, odświeża i pozwala przetrwać największe upały. W niektórych regionach dodaje się: koper, estragon lub nawet suszone płatki róż. Mimo że wielu cudzoziemców nie wraca do napoju po pierwszej próbie, Irańczycy nie wyobrażają sobie bez niego żadnego pełnego posiłku. Mnie osobiście bardzo smakował!
Mięso "na mieczu". Perski grill, który podbija świat
W Iranie jednym z najbardziej popularnych dań mięsnych są grillowane "kebaby", podawane na metalowych szpikulcach przypominających cienkie miecze. Wyglądają bardzo charakterystycznie i można je spotkać niemal na każdym kroku i w każdym domu. Irańczycy nie wyobrażają sobie bez nich biesiadowania przy grillu.
Najczęściej spotyka się dwa rodzaje: joojeh kabab – soczyste kawałki kurczaka marynowanego w jogurcie, cytrynie i szafranie, oraz kabab koobideh – mielone mięso, zazwyczaj baranina lub wołowina, zmieszane z cebulą i przyprawami, uformowane w długi, płaski wałek na szpikulcu. Mięso piecze się bezpośrednio nad żarem z węgla drzewnego, co nadaje mu intensywny, dymny aromat. Te kebaby to nie fast food – to tradycyjny sposób grillowania mięsa, obecny w irańskiej kuchni od setek lat. Podaje się je najczęściej z ryżem (zwanym chelow), grillowanym pomidorem i cebulą, a całość posypuje się sumakiem – kwaśną przyprawą z suszonych owoców. Takie dania są dostępne zarówno w przydrożnych barach, jak i w eleganckich restauracjach, a także podczas rodzinnych spotkań przy ognisku. W Iranie jedzenie mięsa z rusztu to niemal rytuał – prosty, ale pełen smaku i tradycji.
Irańska kuchnia to bez wątpienia oryginalne (i orientalne) doświadczenie. Szczerze powiedziawszy nie przypadła mi do gustu w stu procentach, ale jestem pewna, że warto spróbować niektórych dań. Zwłaszcza, że stają się one coraz bardziej popularne na świecie. W wielu europejskich państwach można znaleźć oryginalne, perskie restauracje.