Uważamy za zdrowe. W rzeczywistości powinniśmy jeść ich mniej
Nie wszystko, co wygląda na zdrowe, rzeczywiście nam służy. Niektóre produkty uznawane za wartościowe mogą szkodzić, gdy jemy ich za dużo. Nadmiar może oznaczać nie tylko ukryty cukier, ale też problemy z trawieniem. Sprawdź, co jemy częściej niż powinniśmy i dlaczego warto się temu przyjrzeć.
Niektóre produkty wydają się tak niewinne, że trudno pomyśleć o nich inaczej niż "zdrowe" albo przynajmniej neutralne. Jemy je codziennie, często nawet z poczuciem, że robimy coś dobrego dla organizmu. A jednak to właśnie one, zjadane w zbyt dużych ilościach, mogą zaburzyć równowagę i niepostrzeżenie zacząć działać na naszą niekorzyść.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przerabiam wczorajsze ziemniaki na nowe danie. Chrupiące z zewnątrz, mięciutkie w środku
Nie chodzi o to, żeby eliminować wszystko i traktować jedzenie jak pole minowe. Warto jednak przyjrzeć się kilku popularnym produktom, które choć mają dobrą reputację to w nadmiarze potrafią zaskoczyć skutkami. Zwłaszcza gdy pojawiają się w diecie częściej, niż powinny.
Jogurty owocowe i smakowe – więcej cukru niż owoców
Jogurty owocowe w teorii mają być lekką, zdrową przekąską. To przecież mleko i owoce, więc brzmi dobrze. Problem w tym, że często mają z owocami niewiele wspólnego, a bliżej im do deseru niż do pełnowartościowego posiłku.
W składzie takich jogurtów dominują cukier, zagęstniki i aromaty, a owoców bywa zaledwie kilka procent. W jednej porcji może być tyle samo cukru, co w kawałku ciasta. Nawet produkty oznaczone hasłami "fit" albo "light" potrafią zawierać sztuczne słodziki i dodatki, które powodują, że smak jest intensywny, ale niewiele ma wspólnego z naturalnością.
Jeśli taki jogurt pojawia się codziennie, np. na drugie śniadanie, przekąskę po treningu albo coś na wieczór to cukru robi się więcej, niż się spodziewamy. Dużo lepszym wyborem jest naturalny jogurt lub kefir, do którego można dodać świeże owoce, garść orzechów czy odrobinę miodu. Wtedy mamy wpływ nie tylko na smak, ale i na to, co naprawdę trafia do organizmu.
Pieczywo pełnoziarniste – zaskakująco ciężkie dla układu pokarmowego
Pieczywo pełnoziarniste ma opinię zdrowszego wyboru, ale nie zawsze działa na naszą korzyść. Choć zawiera więcej błonnika i składników mineralnych niż jasne pieczywo, dla wielu osób bywa trudne do strawienia, zwłaszcza jeśli trafia na talerz kilka razy dziennie.
Ciężkie, razowe chleby mogą obciążać układ pokarmowy, jeśli w diecie brakuje odpowiedniej ilości płynów lub aktywności fizycznej. Błonnik, choć jest potrzebny, to nie działa dobrze bez innych elementów stylu życia. Zamiast wspierać trawienie, może prowadzić do wzdęć, zaparć i uczucia ciężkości.
Warto też wiedzieć, że nie każde ciemne pieczywo jest naprawdę pełnoziarniste. Wiele bochenków jest tylko barwionych, a ich wartości odżywcze nie różnią się znacząco od zwykłej białej bułki. Dlatego zamiast kierować się kolorem, lepiej sprawdzać skład i wybierać pieczywo na zakwasie lub z pełnym udziałem mąki razowej. Nie powinno się go jednak traktować jako podstawy każdego posiłku.
Roślinne zamienniki – nie zawsze lepsze od oryginału
Coraz więcej osób wybiera roślinne zamienniki mięsa, mleka czy sera, zakładając, że to zdrowsza alternatywa. Rzeczywiście, niektóre z nich mogą wzbogacać dietę, ale wiele gotowych produktów ma niewiele wspólnego ze zdrowiem. Roślinne kotlety, sery czy smakowe mleka często zawierają zagęstniki, rafinowane oleje, skrobie i sporo soli, a brakuje im wartościowego białka, błonnika czy witamin. W efekcie taki zamiennik może być równie ciężki jak pierwowzór. Zamiast ufać trendom, lepiej sprawdzać etykiety lub przygotować roślinne dania samodzielnie na przykład z warzyw, tofu, kaszy czy strączków, ponieważ wtedy mamy pewność, co naprawdę jemy.
Oleje i oliwy – ukryta bomba kaloryczna
Podczas smażenia, robienia sosów czy polewania sałatek często wylewamy olej "na oko", prosto z butelki. Bez zastanowienia i odmierzania. Tymczasem już jedna łyżka oleju oraz oliwy to około 90–120 kalorii. Co więcej, łatwo dodać ich kilka, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. W efekcie zdrowa sałatka czy lekkie danie może zamienić się w bardzo kaloryczny posiłek. Warto więc uważać z ilością i stosować oleje z umiarem. Najlepiej odmierzać je łyżką albo używać spryskiwacza. Dzięki temu zachowamy smak, ale unikniemy zbędnych kalorii.
Orzechy i masła orzechowe – zdrowe, ale bardzo kaloryczne
Orzechy i masła orzechowe mają świetną reputację i słusznie, bo dostarczają cenne tłuszcze, białko, witaminy z grupy B, magnez i antyoksydanty. Ale mimo wszystkich zalet, łatwo z nimi przesadzić, bo są bardzo kaloryczne, a przez niewielką objętość trudno zorientować się, ile tak naprawdę się już ich zjadło.
Garść orzechów to około 150–200 kcal, a łyżka masła orzechowego potrafi dostarczyć ich jeszcze więcej. Dodawane do owsianki, koktajli, naleśników czy jedzone prosto ze słoika szybko przestają być tylko dodatkiem. Zwłaszcza że ich smak wprost zachęca do sięgania po kolejną porcję.
Choć w żadnym wypadku nie powinno się ich eliminować z diety, warto traktować je z większą uważnością. Najlepiej sięgać po wersje naturalne, bez dodatku cukru, soli czy oleju palmowego i dodawać je w rozsądnych ilościach, tak by były uzupełnieniem posiłku, a nie jego główną część. Dzięki temu dostarczymy sobie ich wartości odżywcze, ale bez zbędnych nadwyżek energetycznych.
Suszone owoce – niby owoce, ale inna liga
Suszone owoce często traktujemy jak zdrowszy zamiennik słodyczy. Faktycznie pochodzą z owoców, ale ich skład i działanie na organizm są już zupełnie inne. W procesie suszenia tracą wodę, a wraz z nią swoją objętość, przez co w niewielkiej garści znajduje się kilka razy więcej cukru niż w takiej samej porcji świeżych owoców.
To powoduje, że łatwo z nimi przesadzić. Kilka moreli, garść rodzynek, parę daktyli, naprawdę łatwo stracić rachubę. Zanim się obejrzymy, zjadamy porcję równą kilku owocom, często bez poczucia, że się najedliśmy. Do tego część suszonych owoców dostępnych w sklepach bywa konserwowana dwutlenkiem siarki lub dosładzana, co dodatkowo obniża ich wartość.
Nie należy całkowicie z nich rezygnować, ale lepiej traktować je jak sporadyczną przekąskę niż codzienny dodatek. Jeśli pojawiają się w diecie, dobrze łączyć je z orzechami, pestkami albo jogurtem, by spowolnić skok cukru we krwi i zwiększyć sytość. W takiej wersji mogą być wartościowym składnikiem, a nie tylko kaloryczną pułapką.
To, co jemy regularnie, ma znacznie większe znaczenie niż pojedyncze wybory raz na jakiś czas. Wiele produktów uchodzących za zdrowe może być takim tylko z pozoru. Jogurty smakowe, suszone owoce czy roślinne zamienniki nie są złe same w sobie, ale ich nadmiar łatwo przechodzi niezauważenie w coś, co zaczyna działać na naszą niekorzyść.
Nie chodzi o to, by eliminować te składniki z diety, tylko spojrzeć na nie z większą uważnością. Wystarczy zmienić proporcje, lepiej dobierać dodatki i od czasu do czasu zadać sobie pytanie, czy to na pewno nadal przekąska, czy już codzienny nawyk bez kontroli. Takie podejście nie wymaga rewolucji, ale może zrobić dużą różnicę w codziennym samopoczuciu.