Spróbowałam mięsa bobra. Na Litwie to prawdziwy przysmak
Kiedy myślę Litwa - widzę chłodnik i cepeliny. To dość oczywiste symbole kuchni naszych sąsiadów, jednak w tradycji zapisały się również inne przysmaki. Wśród nich jest bobrzyna, czyli nic innego jak mięso bobra. Wiele osób na samą myśl się wzdryga, ale w kuchni litewskiej to prawdziwy rarytas od wieków.
30.06.2024 08:46
Dla wielu osób może to brzmieć egzotycznie, a nawet dziwnie, ale na Litwie bobry były tak popularne, jak u nas dziczyzna. Tradycja spożywania bobrzyny sięga tam wieków i do dziś jest żywa w niektórych regionach. Robiło się z nich pasztety, kiełbasę, szaszłyki czy zupę. Kiedy w tradycyjnej restauracji jeden z towarzyszy zamówił mięso z bobra, nie mogłam odmówić spróbowania tego przysmaku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skąd wzięło się mięso bobra?
Kościół nakazuje, aby w piątki oraz w czasie postu zachować wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Rozpasana szlachta szukała jednak sposobów, aby nieco nagiąć kościelne zasady. Jak wiadomo, w trakcie postu spożywać można ryby. Ogon bobra pokryty jest łuską, więc trochę naciągano zasady i traktowano to zwierzę jak rybę. Dzięki temu szlachta nie musiała jeść w piątki ziemniaków jak chłopi, a po prostu piekła bobra.
W Polsce bóbr jest gatunkiem chronionym, jednak w krajach bałtyckich to przysmak, który nieco już odszedł w zapomnienie. Znaleźć go można jednak w tradycyjnych restauracjach, jak znajdująca się w Wilnie restauracja Lokys. Lokal specjalizuje się w kuchni myśliwskiej, która na Litwie odgrywała bardzo ważną rolę. Wśród dziczyzny, która nie budzi w nas większego zdumienia, znaleźć można pozycje z mięsem bobra.
Tradycyjna kuchnia litewska
Wystrój restauracji trochę zatrzymał się w czasie, zapewniając kulinarną podróż do tradycji Litwy. Miejsce to powstało jeszcze za czasów Barbary Radziwiłłówny. Piwnice restauracji dalej pełnią funkcję z XV wieku. Miejsce ma niewątpliwie swój wyjątkowy klimat. Pieczę nad restauracją pełni ta sama rodzina od 1972 roku i wydaje się, że czas trochę tutaj stanął w miejscu. Właściciele postawili sobie ambitny cel: odtworzenie dań kuchni litewskiej z czasów Wielkich Książąt Litewskich. Menu restauracji (dostępne również w języku polskim) przenosi nas w podróż do przeszłości, pozwalając skosztować potraw, które mogły gościć na stołach władców takich jak Giedymin czy Witold.
Chwilę po zasiądnięciu do stołu pojawia się koszyk z chlebem. Litewskim oczywiście, żytnim, z wyczuwalnym kminkiem, do tego biała bułka i paluchy inspirowane grissini. Chleb dla Litwinów to niemal świętość - są z niego bardzo dumni i chętnie częstują turystów. W karcie króluje dziczyzna, nawet tradycyjne cepeliny są nią nadziane. Porcje są spore, trochę jakbyśmy odwiedzali litewską babcię. Hojnie, syto, dość ciężko i tłusto - bo tak właśnie przyjmowano gości.
Nie jestem na tyle odważna, aby zamówić danie z bobrem w roli głównej. Kiedy jednak pojawia się na stole, zamówione przez innego gościa, próbuję kawałek. To mięso specyficzne, podobno bardzo trudne w przygotowaniu, bo twarde. W tym wydaniu przypomina w swojej formie szarpaną wieprzowinę, ale w smaku bliżej mu do wołowiny. Jest jednak słodkie, dość ciężkie i szczerze mówiąc niespecjalnie porywające. O wiele lepszy okazuje się stek wołowy czy też cepeliny.
Restauracja Lokys to nie tylko kulinarna podróż w czasie. To również doskonałe miejsce, aby zaopatrzyć się w lokalne specjały. Przy restauracji działa bowiem sklepik, oferujący szeroki wybór produktów pochodzących od litewskich rolników. Jeśli chcesz poznać tradycyjną kuchnię litewską, przenieść się w czasie i przy tym naprawdę porządnie najeść, to Lokys zdecydowanie staje się miejscem idealnym na obiad.
Niezależna opinia redakcji. Organizatorem wyjazdu była firma Lithuania Travel.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski