Ta lodówka w święta może okazać się niezbędna. Nie przechodź obok obojętnie
W czasie świąt Bożego Narodzenia stoły uginają się pod ciężarem potraw. Problem pojawia się następnego dnia, gdy lodówka pęka w szwach, a chętnych do jedzenia brakuje. Zamiast marnować żywność, warto odwiedzić lodówki społeczne i jadłodzielnie.
08.12.2024 | aktual.: 11.12.2024 08:51
Dane Banków Żywności są zatrważające — aż 45 proc. Polaków przyznaje się do marnowania jedzenia. W koszach na śmieci lądują wędliny, pieczywo, warzywa oraz owoce. Czyli w zasadzie wszystko, bo dorzucić do tego trzeba zapomniany obiad z lodówki czy nadprogramowe kotlety. Brzmi to jeszcze gorzej, gdy uświadomimy sobie, że skrajne ubóstwo w Polsce obejmuje 2,5 miliona osób.
Zbliżające się święta będą niestety kolejną okazją do marnowania jedzenia. Na wigilijnej kolacji ma być go tyle, aby nikomu nie zabrakło. Mierzenie sił na zamiary nie idzie jednak zbyt dobrze i po okresie świątecznym w lodówkach zostaje sporo dań. Z pomocą przychodzą wtedy lodówki społeczne.
— Pamiętajmy również o tym, że po świętach wszystko jest czynne, więc nie musimy kupować nie wiadomo ile jedzenia. Jeśli już się tak zadziało, to pamiętajmy, że m.in. na ulicy Kruczej w Warszawie jest taka lodówka, do której ja sam czasami podjeżdżam, można tam zawieźć jedzenie i będzie to taki gest świąteczny dla osób potrzebujących — zachęca szef kuchni i restaurator Robert Sowa.
Lodówki społeczne stanęły w wielu miejscach w Polsce
Widok wolnostojącej lodówki powoli przestaje szokować, gdyż świadomość na temat społecznej inicjatywy jest coraz większa. Jednak wciąż powinno się o nich mówić głośno. Dla wielu osób to jedna z nielicznych szans na ciepły posiłek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bodźcem do postawienia lodówki w gdańskim Wrzeszczu była jedna z mieszkanek dzielnicy. Skontaktowała się ona z Aleksandrą Kulmą, radną dzielnicy Wrzeszcz. Kilka pociągnięć za sznurki, wsparcie innych członków rady, wizyta u proboszcza i przy parafii stanęła lodówka. Korzystać z niej może każdy, bez względu na status materialny. Koszty utrzymania nie są duże, to zaledwie kilkadziesiąt złotych w skali roku.
— Jeżeli ktoś jest głodny lub ma po prostu taką potrzebę, to niech śmiało korzysta. Ważne jest to, że jedzenie się nie marnuje. Są tam i wypieki, i sałatki, a czasami zupy. Latem zachęcamy, by zostawiać tam wodę — mówi Aleksandra Kulma.
Chętnych nie brakuje
Wystarczy godzina, by lodówki opróżniły się z zapasów. O jej utrzymanie troszczą się często okoliczni mieszkańcy. Wywołanie poczucia społecznej odpowiedzialności ma jeszcze jedno zadanie — zapobiega stygmatyzacji. Nie ma nic złego zarówno we wkładaniu, jak i wyciąganiu produktów.
Włożenie nadmiaru jedzenia w pewien sposób czyści sumienie. Warto jednak pamiętać, że to nie jest miejsce na odpadki lub przeterminowane produkty. Najprościej trzymać się zasady, by wkładać do lodówki tylko to, co sami chcielibyśmy z niej wyjąć. Domowe wyroby warto podpisać nazwą oraz datą produkcji i szczelnie zapakować.
Nie zawsze jest kolorowo?
Buszuję po jednej z trójmiejskich grup dla osób, które dzielą się jedzeniem w poszukiwaniu informacji o lodówkach. W oczy wpada mi komentarz:
"Nagłaśnianie tego tematu nie przynosi nam freeganom [osoby poszukujące np. w kontenerach przysklepowych żywności nadającej się do spożycia, a przeznaczonej do utylizacji - przyp. red.] żadnej korzyści, dużo częściej może zaszkodzić" — pisze członek grupy.
Niestety, nie każdy do lodówek społecznych podchodzi tak, jak miało być w założeniu. Zdarzają się urwane drzwi, kradzieże, wyrwane kable. W wielu miejscach lodówek już po prostu nie ma — społeczeństwo nie podołało. Na dodatek odzywa się egoizm. Jedni nie chcą dzielić się "miejscówkami" z innymi (jak w komentarzu wyżej), innymi kieruje zachłanność.
"Mnie zastanawiało to, że te lodówki są zazwyczaj puste, aż któregoś dnia zauważyłam młodego człowieka z plecakiem. Pakował do niego wszystko, co było w środku. Widziałam go kilka razy przy tej lodówce jednego dnia. Wyciągnęłam wnioski, że osoby, które korzystają i są egoistami, zabierają wszystko, bez względu na to, czy zjedzą, czy wyrzucą. Nie myślą o innych, że może też są głodni i może coś im zostawić" — pisze w odpowiedzi na mój post pani Anita.
Odwiedziłam jadłodzielnie
Z domu zabieram nadprogramowy słoik z obiadem. Dodaję naklejkę z opisem, szybko wyszukuję pobliską lodówkę i jadę. Stoi tuż przy wejściu do kościoła. Nikt nie sprawdza, nikt nie kontroluje. W środku jest pusto i czysto. Wstawiam słoiki z jedzeniem, wracam do samochodu. Prościej po prostu się nie dało.
Chociaż lodówka znajduje się przy jednym z trójmiejskich kościołów, nikt o wiarę nie pyta. Głód nie jest żadnego wyznania, a i nikt nie będzie oceniał tego, czy akurat na pewno zasługujesz na znajdującą się w środku zupę.
Zasilanie lodówek społecznych można traktować jako dobry uczynek lub pragmatyczne podejście do życia. Bez względu na to, czy chcemy nakarmić potrzebujących, czy po prostu nie wiemy, co zrobić z dodatkowym jedzeniem po świętach, lodówki społeczne warto wspierać i odwiedzać.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski