Zjadłem spaghetti Makłowicza z Biedronki. Nie tego się spodziewałem
Moje kulinarne poszukiwania zaprowadziły mnie do spróbowania gotowego dnia, spaghetti z klopsikami Roberta Makłowicza. Sprawdziłem skład, smak i jakość – oto, czego możesz się spodziewać, sięgając po tę gotową potrawę.
Produkty spożywcze sygnowane nazwiskiem znanego kucharza to zjawisko, które w Polsce dopiero nabiera rozpędu. Gdy zobaczyłem w Biedronce gotowe danie "Makłowicz i Synowie" spaghetti z klopsikami w sosie pomidorowym, nie miałem wątpliwości: trzeba spróbować. Po pierwsze – nazwisko zobowiązuje. Po drugie – cena i objętość kusiły. Za 19,99 zł dostałem solidną, 900-gramową porcję spaghetti, czyli tzw. "mega pakę" – idealną na rodzinny obiad albo sycącą kolację solo podzieloną na dwa obfite wieczory. Nie wiedziałem jeszcze, że zaskoczy mnie nie tylko smak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zamiast gotować, upiekłam i włożyłam do burgera. Każdy się zajadał
Spaghetti od Roberta Makłowicza – hit z Biedronki czy chwyt marketingowy?
Choć jestem dość sceptyczny wobec gotowych dań, to Robert Makłowicz kojarzy mi się z kulinarną rzetelnością i pasją. Słysząc jego nazwisko, mam przed oczami podróże po Dalmacji, opowieści o kuchni Austro-Węgier i sardoniczny uśmiech podczas krojenia cebuli. Tym razem jednak nie chodziło o wspomnienia z ekranu, lecz o realne jedzenie, które trafiło na moją patelnię.
Po podgrzaniu dania (zdecydowałem się na patelnię, by uzyskać równomierne ciepło i nie dopuścić do przesuszenia mięsa) zapach był naprawdę apetyczny. Dominowała nuta pomidora i ziół, a klopsiki wyglądały na uczciwie przyrumienione, a nie gumowe kulki z masowej produkcji. Pierwszy kęs? Pozytywne zaskoczenie.
Robert Makłowicz i jego gotowe danie – uczciwe, ale zbyt grzeczne
Makaron, mimo że gotowy i odgrzewany, miał dobrą teksturę. Nie był rozgotowany, a jego powierzchnia rzeczywiście wchłonęła część sosu, co sprawiło, że danie smakowało spójnie. Klopsiki – przyjemnie soczyste, bez wrażenia tłustości czy przemiału. Sos pomidorowy? Gładki, z lekko ziołowym posmakiem i naturalnym, nieprzesłodzonym charakterem. I tu dochodzę do kluczowego momentu: smak mi się podobał, ale był zaskakująco... zachowawczy.
Spodziewałem się eksplozji, jakiejś nuty przewrotności w stylu Makłowicza – może odrobiny wędzonej papryki, czosnku, a może czegoś, co odróżni to danie od przeciętnego spaghetti z sieciówki. Tymczasem wszystko było bardzo poprawne, ale też bardzo bezpieczne. Gdyby to było kino – oglądałbym przyjemny dramat obyczajowy, a nie kulinarne "Pulp Fiction".
Danie było smaczne, dobrze zbalansowane, ale brakowało mu pazura. Czegoś, co po zjedzeniu zostawia ślad i każe człowiekowi zapisać nazwę na lodówce. Robert Makłowicz jako twarz tej serii, kojarzy się z czymś więcej niż tylko "smaczne i wygodne". I może to właśnie ta rozbieżność pomiędzy oczekiwaniem a efektem spowodowała moje umiarkowane zaskoczenie.
Skład spaghetti od Roberta Makłowicza
Zanim podsumowałem swoje wrażenia smakowe, przyjrzałem się dokładnie etykiecie. Skład spaghetti od Roberta Makłowicza wypada zaskakująco dobrze, zwłaszcza na tle innych gotowych dań z dyskontów. Bazą jest makaron z semoliny pszenicy durum – klasyka włoskiej kuchni – bez zbędnych dodatków poza odrobiną oleju rzepakowego, który zapewne zapobiega sklejaniu. Sos pomidorowy opiera się na przecierze, nie koncentracie, zawiera sporo bazylii (aż 2,6 proc.) i nie przesadza z cukrem. Co ciekawe jako zakwaszacze zastosowano naturalne składniki: ocet jabłkowy i sok z cytryny, zamiast popularnych regulatorów kwasowości. Aromaty są "naturalne", co trudno zweryfikować, ale ich ilość wydaje się minimalna.
Największym zaskoczeniem były klopsiki. Składają się głównie z mięsa wieprzowego i twardego sera, nie są naszpikowane konserwantami czy tanimi wypełniaczami. Znajdziemy tam błonnik z babki płesznik i owsiany – składniki rzadko spotykane w produktach gotowych, a korzystne dla trawienia. Nie ma tu glutaminianu sodu, syropu glukozowo-fruktozowego ani tłuszczów utwardzonych. Całość prezentuje się jak kompromis między daniem przemysłowym a próbą zachowania rzemieślniczej jakości.
To nie skład "domowej roboty", ale też daleko mu do typowej przemysłówki. Takie produkty mogą stanowić rozsądną alternatywę dla osób, które chcą zjeść coś gotowego, a jednocześnie nie rezygnować całkowicie ze zdrowych wyborów. A że smak wyszedł nieco zachowawczo? Cóż – może to właśnie wynik świadomej decyzji: zbudować danie na jakości, a nie na przyprawowym fajerwerku.
Czy warto kupić spaghetti Roberta Makłowicza z Biedronki?
Zdecydowanie tak – choć z pewnym zastrzeżeniem. Za niecałe 20 zł otrzymujemy niemal kilogram dobrze przygotowanego dania, które nadaje się zarówno na rodzinny stół, jak i jako obiad na dwa dni dla jednej osoby. Jakość składników wypada znacznie powyżej średniej: nie znajdziemy tu chemicznych aromatów, przesadnego tłuszczu ani przemysłowego posmaku. To danie uczciwe – zarówno w smaku, jak i kompozycji.
Jeśli jednak ktoś, tak jak ja, liczy na "efekt Makłowicza", czyli element zaskoczenia, smakową podróż po Półwyspie Apenińskim z przystankiem na Sycylii – może poczuć niedosyt. Nie z powodu złej jakości, ale przez brak kulinarnej ekstrawagancji.
Mimo wszystko – sięgnąłbym po nie drugi raz. Choćby dlatego, że to gotowiec, który nie udaje niczego więcej, niż jest. To rzetelne spaghetti z klopsikami, bez zbędnych dodatków i bez udziwnionych składników, które trudno wymówić. A to w dzisiejszych czasach – szczególnie w segmencie produktów gotowych – ogromna zaleta.