Ksiądz wyznał, co myśli o poszczeniu w Wigilię. Jego słowa mogą zaskoczyć wielu Polaków
Cały dzień przygotowań, nakrywanie do stołu i długie posiedzenie przy tradycyjnych potrawach — tak najczęściej wygląda Wigilia w polskich domach. Jak właściwie obchodzić to święto, skąd wziął się post i czy księża tego dnia również mogą liczyć na spokojny wieczór?
Wigilia kojarzy się z wieloma tradycjami, które w polskich domach przekazywane są od pokoleń. Na stole pojawić się musi przynajmniej 12 potraw. Liczba ta, będąca odzwierciedleniem dwunastu miesięcy, symbolizowała cykl roczny i była formą dziękczynienia za jego dary. Według Kościoła ma jednak inne znaczenie.
— Liczba dwanaście to liczba apostołów. Kiedy chociażby apostołowie zasiadali do wieczerzy, było ich właśnie dwunastu. To taka symbolika, która przyjęła się z upływem czasu. To nie jest coś, co jest powszechne w całym Kościele, dotyczy Polski. W innych krajach wygląda to różnie, często w ogóle nie przykłada się uwagi do liczby dań — mówi ksiądz Marek Sawicki, twórca kanału "Ksiądz w wielkim mieście", duszpasterz akademicki.
Również do dań wigilijnych często dopisywane jest symboliczne znaczenie. Ryba to znak chrześcijaństwa, groch z kapustą ma zapewnić siły witalne i ochronę przed wszelkimi chorobami, a kutia ma ułatwić pojednanie z Bogiem.
— W wigilijnych potrawach można doszukiwać się jakieś symboliki, ale więcej do powiedzenia miały tutaj po prostu dane czasy, które to menu ukształtowały. Ludzie przygotowywali kolację z tego, co było dostępne. To bardziej tradycja niż katolickie zasady — dodaje ks. Marek Sawicki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na Wigilię podaj rybę po japońsku. Nie zostanie nawet mały kawałeczek
Czy w Wigilię trzeba pościć?
Wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, mały posiłek przed samą Wigilią — tak najczęściej wygląda post. Okazuje się jednak, że jest on dobrowolny, a Kościół już od wielu lat nie nakazuje odgórnie poszczenia 24 grudnia.
— Zachęca się, by pozostać przy tej tradycji poszczenia. Ma ona przypomnieć o tym, że Jezus nie urodził się na królewskim dworze, a w biednej rodzinie. To podkreślenie takiej prostoty i pokory Pana Boga, który wcielając się w ludzką naturę, jednak wybrał to, co proste, ubogie i pokorne — wyjaśnia ks. Marek.
Pościć należy za to w Środę Popielcową oraz Wielki Piątek. Wigilia pozostaje jedynie do rozstrzygnięcia własnym sumieniem i potrzebami.
Jak wygląda Wigilia u księdza?
Zresztą sama Wigilia w Polsce jest lekkim paradoksem. Traktuje się ją często jako najważniejszy świąteczny dzień, podczas gdy tak naprawdę Kościół (i reszta świata) skupia się wokół Bożego Narodzenia. 24 grudnia księża mają ręce pełne roboty. Wiele godzin w konfesjonałach, wieczorem pasterka, przygotowanie homilii na następny dzień. Udaje się jednak znaleźć czas na wigilijną kolację, czasem nawet na dwie.
— Wigilia jest o nieco wcześniejszej godzinie. Księża, którzy mają rodzinę w okolicy, idą później do niej. Ja mam tutaj brata oraz tatę i drugą Wigilię spędzam z nimi. Zawsze dana jest nam swoboda.
Na Wigilii dla księży goszczą takie potrawy, jak w innych polskich domach. Pojawiają się pierogi, jest barszcz, nie brakuje regionalnych potraw. Wspólnota zakonna funkcjonuje na wzór rodziny — wielu duchownych swojej własnej już nie ma, ale tego dnia nikt nie jest samotny.
— Podobnie u księży, jak zapewne w wielu polskich domach, nie może zabraknąć dodatkowego pustego nakrycia przy stole. Tradycja ta przypomina nam o naszej otwartości na tych, którzy zawsze mogą znaleźć u nas miejsce, by nie czuć się tego wieczoru samotnie, ale również może przypominać nam o tych, których już z nami nie ma, a byli bliscy naszemu sercu — mówi nam duszpasterz akademicki.
Niektóre potrawy księża robią sami. Często zatrudniona jest także osoba, która zajmuje się gotowaniem i wcześniej przygotowuje dania wigilijne. Mogą liczyć również na swoich parafian.
— Nieraz jest tak, że ktoś przyniesie nam ciasto, chcąc sprawić nam przyjemność. Jest dużo osób, które wcale nie muszą tego robić, a chcą przynieść nam niespodziankę. To miłe i budujące, bo oznacza, że i oni na co dzień czują się zaopiekowani — mówi duszpasterz z Warszawy.
Zdarza się również, że parafianie zapraszają księży do siebie, w szczególności gdy wiedzą, że duszpasterz nie pochodzi z tych okolic i nie ma możliwości spędzić tego dnia z rodziną.
— Zwykle to były młode małżeństwa albo zaprzyjaźnione rodziny. Zdarzyło mi się również spędzić jedną wigilię u sióstr zakonnych. W czasie przedświątecznym organizowały Wigilię dla bezdomnych. Nagle człowiek inną perspektywę dostrzega. Składanie życzeń i dzielenie się opłatkiem z tymi ludźmi daje naprawdę dużo do myślenia — zaznacza ks. Marek Sawicki.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski