Pojechał z rodziną na obiad do restauracji w Kłodzku. Oto co tam zobaczył
Pavel Trojan, dyrektor praskiego biura Polskiej Izby Turystyki, wybrał się z rodziną do Kłodzka na obiad. Chciał wspomóc restaurację, która ucierpiała w trakcie powodzi. To piękny gest promujący akcję, by nie odwoływać rezerwacji na Dolnym Śląsku i innych terenach dotkniętych kataklizmem.
30.09.2024 14:46
Pavel Trojan już w niedzielę 22 września wraz ze swoją rodziną wyjechał samochodem z Pragi do Kłodzka. Miasteczko znajduje się 2,5 godz. jazdy od stolicy Czech.
— Po drodze przez przejście graniczne Náchod - Kudowa i dalej do samego miasta nie widzieliśmy śladu powodzi. Dopiero w samym Kłodzku, gdy jechaliśmy wzdłuż linii kolejowej do centrum, które znajduje się na wzgórzu, zobaczyliśmy zniszczenia pozostawione przez falę powodziową. Wszędzie byli też żołnierze i strażacy ze sprzętem. Przejazd był spowolniony, ale... możliwy — relacjonuje Pavel Trojan na łamach Onetu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Menu po czesku
Prażanin przyznał, że zaintrygował go apel kolegów z przygranicznego Dolnego Śląska, który w ostatnich latach stał się popularny wśród przyjezdnych z Czech. W tamtejszych restauracjach można nawet znaleźć menu w języku czeskim. Teraz jednak turyści mają wiele obiekcji przed przyjazdem, stąd apel: "Nie bójcie się, nie odwołujcie rezerwacji i przyjeżdżajcie!".
Wkrótce będą jarmarki
Powódź dotknęła z dużą intensywnością tylko kilka miejsc w województwach dolnośląskim i opolskim. Poza Kłodzkiem przede wszystkim jego wschodnie okolice — uzdrowiska Lądek-Zdrój i Stronie Śląskie. Wszystkie inne miejsca, które zostały zamknięte podczas powodzi (w tym Karkonoski Park Narodowy po polskiej stronie granicy i zalana część Jeleniej Góry) są już otwarte, a wszystkie drogi przejezdne. Podobnie słynna dolnośląska metropolia Wrocław, gdzie mieszkańcy z niepokojem mierzyli wysokość Odry co godzinę, nie została zalana. To miasto zaczyna przygotowywać się do popularnych jarmarków adwentowych na Starym Rynku i w jego okolicach.
Liczy się każdy gest
Pavel Trojan wraz z rodziną wybrał się na niedzielny obiad do restauracji Korona, która po powodzi była zamknięta, bo przygotowywała posiłki dla strażaków i ratowników.
— Pomyśleliśmy, że fajnie byłoby zostawić tam pieniądze za obiad, bo choć jedzenie jest darmowe, to za obsługę i prąd trzeba płacić. Powiedzieliśmy o tym nawet miejscowym i byli pod wrażeniem. Jeden rodzinny obiad od czeskich turystów nie zrekompensuje utraconych zysków, ale każdy gest się liczy — przekonuje Pavel Trojan.
Do zamku i do zoo
Jak jest w województwie opolskim, które graniczy z silnie dotkniętymi powodzią Karniowem i Jesionikiem? Trojan podkreśla, że tam sytuacja była bardziej dramatyczna, a apokaliptyczne obrazy z Głuchołaz kilkakrotnie były pokazywane w wiadomościach czeskiej telewizji. Dodaje, że poza Głuchołazami, których historyczne centrum jest całkowicie zniszczone, oraz zalaną częścią miasta Nysa, wszystkie inne obiekty turystyczne działają normalnie. Poleca, by zatrzymać się w bajkowym Zamku Moszna, odwiedzić popularny ogród zoologiczny w Opolu lub wybrać się na spacer wzdłuż murów Paczkowa, znanego jako polskie Carsassone.