NewsySpróbowałem krętacza z warszawskiej Pragi. Już po pierwszym kęsie wiedziałem, czy było warto

Spróbowałem krętacza z warszawskiej Pragi. Już po pierwszym kęsie wiedziałem, czy było warto

Spróbowałem krętacza z kaszanką - viralowy hit jak kebab
Spróbowałem krętacza z kaszanką - viralowy hit jak kebab
Źródło zdjęć: © Pysznosci.pl

29.09.2024 14:28, aktual.: 29.09.2024 18:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na warszawskiej Pradze sprzedają kebab z kaszanką! Takie głosy jakiś czas temu doszły do moich wścibskich uszu, a ja – rzecz oczywista – nie mogłem pozostać na nie głuchy. Pojechałem na ulicę Stalową, zamówiłem, zamieniłem kilka słów z właścicielem. Dzisiaj już na pewno nie użyłbym wyrażenia "kebab z kaszanką". I chcę ci opowiedzieć, dlaczego.

Według danych zebranych przez Ośrodek Badania Opinii Publicznej ranking popularności wśród zamówień jedzenia na wynos ma w Polsce nowego lidera. Odwieczna rekordzistka tej kategorii, pizza margarita, musiała ustąpić przybyszowi ze Wschodu. Liczby mówią same za siebie. Polacy pokochali kebab i właśnie to danie zaczęli zamawiać na potęgę. Najczęściej i w największych ilościach.

Czy to następstwem tego "wydarzenia" stało się otworzenie "Rożenka" na warszawskiej Pradze Północ i serwowanie tam wspomnianego kebaba z kaszanką i kiełbasą? Czy była to forma gry, igrania z klientelą, w końcu – popłynięcia na fali popularności tureckiego specjału? Jak się okazało – absolutnie, totalnie i stuprocentowo: NIE. Właściciel "Rożenka" zdążył wyjaśnić mi to bardzo dosadnie. To była jedna z najciekawszych wizyt recenzyjnych, które odbyłem jako wysłannik redakcji Pyszności.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Podróż na Pragę po kaszankę

Do zlokalizowanego na ulicy Stalowej "Rożenka" wybrałem się we wtorek około godziny 12. Ta dzielnica zawsze wywoływała we mnie ambiwalentne uczucia: z jednej strony czuje się tam kawał szlachetnej historii zapisanej w murach, budynkach i tamtejszych świątyniach, a z drugiej… cóż, nadal wolę nie stawiać stopy w niesławnym praskim "trójkącie bermudzkim". Tak czy inaczej, jakkolwiek nazwać klimat panujący na Pradze, punkt, w którym znajduje się "Różenko" jest jakby jego symbolem. Niewielki gastronomiczny przesmyk ukryty w ścianie zapisanej hasłami tutejszej młodzieży nie wzbudza zaufania kogoś "z zewnątrz". To zmienia się w momencie, w którym zamienia się pierwsze słowo z właścicielem. Ale o tym za chwilę.

Menu lokalu "Rożenko"
Menu lokalu "Rożenko"© Pysznosci.pl

"Rożenko" otwiera się o 12 w południe, a ja dotarłem tam chwilę po tej godzinie. Już wtedy gotujący tam mężczyzna miał sporo roboty. Oczekiwanie w kolejce poświęciłem na przewertowanie wypisanego na tablicy menu. Oczywiście moje największe zainteresowanie wzbudziły tajemnicze "krętacze" z kiełbasą i kaszanką. Gdy przyszła moja kolej, zapytałem mężczyznę, co tak naprawdę kryje się za tą nazwą.

Odpowiedź bardzo mnie usatysfakcjonowała. Kucharz nie zbył mnie jakąś krótką formułką, lecz przystąpił do szczegółowego opisania procesu przygotowania całego dania. Że kaszanka, że ogórek, który ma trzymać to wszystko w całości, że cebula, ale tylko na masełku, robiona tutaj, na bieżąco, że sosy, ale nie żadne wymyślne, tylko ketchup i musztarda, jak na ognisku, a do tego przyprawy. I że to wszystko zostanie zawinięte i podane mi w ciągu kilku minut. A w czym? W podpłomyku. I tu kryje się pierwsza podpowiedź na to, że to nie żaden "kebab" z kaszanką.

Kaszanka w podpłomyku za 20 zł
Kaszanka w podpłomyku za 20 zł© Pysznosci.pl

Ludzie wstydzą się, że lubią kaszankę

Ciasto pszenne, zwykłe takie, podpłomyk. Tak brzmi jego nazwa, proszę pana, tak nazywały je nasze babki. Nie żaden kebab, wrap, tortilla, tylko podpłomyk. Chleb dla biedoty — opowiadał mi mężczyzna, przygotowując mojego krętacza.

W międzyczasie mówił i pytał. Czy dużo bym chciał kaszanki? Czy bardziej pieprz, czy sól? Czy ogórki traktować jedynie jako dodatek, czy wrzucić ich więcej? A cebulki to jak dla wojska, czy dla oddziału? Odpowiadałem, nie mogąc się nadziwić temu, że w 2024 roku takie sugestie nie oznaczają wcale zmiany rozmiaru zamówienia do "XXL" i zapłacenia za ten zabieg 15 złotych więcej, lecz zwykła troska o to, bym dostał to, co lubię. Jednocześnie zrozumiałem pewną plotkę o tym miejscu: otóż mówi się, że właściciel da jedzenie nawet temu, komu akurat brakuje. Na tak zwaną "krechę".

Na koniec dowiedziałem się, że mój krętacz będzie zawinięty w podwójny podpłomyk, żeby nic się nie rozpadło. Otrzymałem pakunek, zapłaciłem – 20 złotych – i zacząłem konsumować jeszcze przy okienku. Już chwilę później siedziałem z właścicielem "Rożenka" przy jedynym zlokalizowanym przed lokalem stoliku, zajadając się krętaczem i zagłębiając się w dalszą rozmowę. "To jest pyszne" – powiedziałem, pewnie z nieco większym wydźwiękiem zdziwienia, niż planowałem. Nie kłamałem. Doskonale doprawiona kaszanka idealnie komponowała się z ogórkiem, cebulą i podpłomykiem. Już wtedy wiedziałem, że porcja jest tak duża, że jej trawienie zajmie mi resztę dnia.

Byłem jednak nadal złakniony wiedzy, dlatego zapytałem właściciela "Rożenka" o szczegóły jego niezwykłego pomysłu na biznes. Opowiedział mi, że jest tu od półtora roku i wielu okolicznych mieszkańców przychodzi do niego bardzo często. Nie oznacza to jednak, że tylko oni wpadają po krętacze.

— To są ludzie z klasą, porządni, normalni — opowiadał. — Tacy, którzy mają ochotę na swojską, prostą, polską kuchnię i nie chcą się z tego nikomu tłumaczyć. Ludzie, wie pan, wstydzą się tego, że lubią kaszankę. W wykwintnych restauracjach tego nie ma. A to przecież smaczne, uczciwe.

Nie mogłem się nie zgodzić. Danie, które właśnie pałaszowałem bez krzty przyzwoitości, nie jest z rodzaju tych, którzy modni wielkomiejscy chłopcy wrzucaliby na swoje konta na Instagramie. "Rożenko" nie jest też takim miejscem. Jest raczej mało schludne, ale właśnie takie ma być. Gdybym miał określić ten cały biznes jednym słowem, z całą pewnością wybrałbym określenie "autentyczne".

Właściciel "Rożenka" to prawdziwy pasjonat prostego jedzenia
Właściciel "Rożenka" to prawdziwy pasjonat prostego jedzenia© Pysznosci.pl

Polska kuchnia bez nazwy

Kolejne minuty rozmawialiśmy o tym, że to, co reprezentuje sobą "Rożenko", to tak naprawdę polska kuchnia dzieciństwa, która nie posiada swojej nazwy. Nic wyszukanego – kiełbasa, kaszanka, ketchup, ogórek. Według właściciela punktu, naszym rodakom brakuje takich miejsc. Jasne, można iść zjeść pierogi, ale nawet one kosztują teraz 40 złotych, a w restauracjach podaje się je z wyciętym z jabłka łabędziem. Paranoja.

Chociaż właściciel "Rożenka" musiał po chwili rozmowy wrócić do pracy, to i tak uznałem, że te kilka minut rozmowy zapamiętam na długo. Niezwykły człowiek – pomyślałem. A jedzenie? Pyszne i autentyczne. Nietypowy styl "Rożenka" od razu skojarzył mi się z japońską kulturą spożywania ramenu. Knajpki serwujące w Kraju Kwitnącej Wiśni tę potrawę są często bardzo skromne, bywa nawet, że znajdują się w prywatnych mieszkaniach kucharzy. Luz i autentyczność – tego brakuje polskiej scenie kulinarnej. Ale nie całej, bo gdzieś między praskimi kamienicami znajdziemy sympatycznego mężczyznę serwującego doskonale doprawioną kaszankę w podpłomyku.

Jakub Suliga dla Wirtualnej Polski

kaszankapodpłomykibar