Wędkarz zdradził mi sprytny sposób. Ości w karpiu dosłownie "znikają"
Wiele osób nie lubi karpia. Konsumenci narzekają najbardziej na mulisty smak, ale jest coś, co wyprowadzi z równowagi nawet samego świętego. Chodzi o ości, których w tej rybie jest pełno. Czasem trudno ich się pozbyć.
Karp uświetnia nasze stoły podczas kolacji wigilijnej. Czasem podaje się smażone kawałki, innym razem ta ryba ląduje w occie lub galarecie. Jego ogromną wadą, która wręcz spędza sen z powiek, są ości. Nie są one połączone ze szkieletem, tylko dosłownie tkwią w mięsie. Na szczęście wędkarz zdradził mi prosty sposób na ich pozbycie się. Teraz się z wami nim podzielę.
Michel Moran o tradycji jedzenia karpia
Tak pozbędziesz się ości z karpia
Sekret tkwi we właściwym przygotowaniu filetu oraz sposobie smażenia. Najpierw usuń wszystkie większe ości wyczuwalne pod palcami. Możesz użyć pęsety, to ci bardzo ułatwi pracę. Następnie ponacinaj filet bardzo gęsto, co 2-3 milimetry, prowadząc nożyk w poprzek włókien (od strony mięsa). Weź ostry nóż, bo tępy tylko zmiażdży mięso, a tego nie chcemy. Tnij karpia precyzyjnie. Podziel filet na porcje, obtocz każdą w rozmąconym jajku, a potem w bułce tartej. Całość usmaż w głębokim, dobrze rozgrzanym tłuszczu.
Nacinanie narusza strukturę ości międzyżebrowych, a wysoka temperatura smażenia przekształca kolagen w delikatniejszą formę. Ości tracą sztywność, stają się kruche i praktycznie niewyczuwalne, a mięso pozostaje soczyste.
Jeszcze lepszy karp dzięki jednemu trikowi
Jeżeli chcesz, wcześniej możesz zamarynować ponacinane filety, np. w maślance, mleku lub kefirze. Wystarczy zalać rybę płynem i wstawić ją do lodówki na cały dzień. Taki zabieg eliminuje mulisty aromat, zmiękcza mięso i sprawia, że po usmażeniu jest ono wyraźnie delikatniejsze. Nabiał podkreśla jego naturalną słodycz. Wybieraj ryby ze sprawdzonego źródła, najlepiej certyfikowanego gospodarstwa, gdzie można zobaczyć warunki hodowli.