Wpadłam na dożynki i szybko schowałam portfel. Takich cen dawno nie widziałam
Koniec lata to czas, gdy w wielu miejscach w Polsce obchodzone jest Święto Plonów, popularnie nazywane dożynkami. To moment, gdy rolnicy dziękują za zbiory i ciężką pracę włożoną w uprawę ziemi. Chociaż rolnictwo jest dla mnie dziedziną równie tajemniczą, co balet dla słonia, to postanowiłam wpaść na pomorskie obchody tego święta. Skusiła mnie atmosfera świętowania i chęć poznania tradycji, które tak mocno zakorzenione są w naszej kulturze. Zdecydowanie nie pożałowałam.
15.09.2024 | aktual.: 15.09.2024 11:44
Na dożynki może przyjść każdy. Nikt nie sprawdza, ile masz hektarów ziemi oraz tego, czy lepisz co tydzień pierogi wraz z Kołem Gospodyń Wiejskich. To imprezy o charakterze otwartym, które przyciągają naprawdę sporo ludzi. Przyciągnęły i mnie, kusząc wizją specjałów spod rąk gospodyń. A do KGW mam wyjątkową słabość, bo to piękna forma wspierania rozwoju wsi i pielęgnowania tradycji. Nie mogłam więc odmówić sobie tej przyjemności i pojechałam do Owidza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na dożynkach można poszaleć
Dożynki obchodzić można gminnie, powiatowo lub z większą pompą, czyli na szczeblu wojewódzkim. Tym razem Kaszubi i Kociewiacy spotkali się razem w Owidzu na terenie skansenu. To wartość dodana, bo słowiański klimat muzeum i budynków świetnie wpasowywał się w ideę tego święta. Korzenie dożynek sięgają czasów przedchrześcijańskich, kiedy to Słowianie składali ofiary bogom za pomyślne zbiory. Z czasem obrzędy te uległy chrześcijańskiej transformacji, a dożynki stały się świętem dziękczynienia za dary natury.
Dla jednych dożynki to przaśna impreza w wiejskim klimacie, dla drugich miła okazja do spędzenia weekendowego popołudnia. Nie muszę chyba dodawać, że zdecydowanie należę do tej drugiej grupy. Stoiska z rękodziełem bez plastikowej chińszczyzny, tańczące zespoły ludowe i wszechobecny zapach pysznego jedzenia zdecydowanie zachęcają.
Ceny na dożynkach
Za część gastronomiczną odpowiadały Koła Gospodyń Wiejskich z całego województwa pomorskiego. Poza domowym i smacznym jedzeniem każdego obdarzały też porcją serdeczności i uśmiechu. A i samemu ciężko jest się nie uśmiechnąć na widok cen. Ciasta za 4 zł, udko i bigos za 10 zł, smażony pstrąg za kolejne 10 zł? Proszę bardzo.
To zdjęcia z tego roku, żadne archiwum sprzed inflacji, bo patrząc na ceny na dożynkach, można odnieść wrażenie, że to zupełnie inny świat. Domowe ciasto, skwierczące na patelni kaszubski plińce, dziczyzna, ciasteczka, a nawet gofry, po których nie ma "paragonów grozy".
Portfel szybko schowałam
Na dożynkach zjeść można było nie tylko tanio, ale nawet... za darmo. Wiele stoisk Kół Gospodyń Wiejskich po prostu częstuje swoimi przysmakami. Tam ciasteczko, tutaj pajda ze smalcem lub miodem z pasieki, a na koniec jeszcze placki ziemniaczane i kaszubska zupa z brukwi na gęsinie, serwowana przez Koła Gospodyń Wiejskich z gminy Szemud.
— U nas wszystko za darmo. Chodźcie, częstujcie się — zachęcał wójt gminy Szemud, Ryszard Kalkowski.
Kolejki były, ale szły o wiele sprawniej, niż mogłoby się wydawać. Zjeść można było bardzo tanio, a przy tym domowo i smacznie. Nic więc dziwnego, że na Pomorskim Święcie Plonów były tłumy. Na każdy rogu czekały stoiska, które chciały, aby spróbować "chociaż jedno ciasteczko". Przypomina to trochę obiad u babci, która zawsze chce wcisnąć w nas jeszcze dokładkę.
"Paragony grozy" z wakacji były i dalej będą, bo ceny po prostu rosną. Miło więc znaleźć taką smaczną oazę wśród drożyzny. Można zajadać się przysmakami bez obawy o portfel, a przy tym cieszyć się swojskim klimatem. Nawet jeśli nie jest się fanem brzmienia akordeonu.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski