"Wszystko, co zarobiłem, przejadłem i przepiłem". Tak Robert Makłowicz został krytykiem kulinarnym

W najnowszym odcinku "Prześwietlenia" Janusz Schwertner rozmawia z Robertem Makłowicza o szczęściu, ale wspominają też czasy, kiedy jeden z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce krytyków kulinarnych pracował na budowie w Anglii. Od tego się wszystko zaczęło.

Robert Makłowicz opowiada, gdzie zdobył doświadczenie kulinarneRobert Makłowicz opowiada, gdzie zdobył doświadczenie kulinarne
Źródło zdjęć: © Adobe, Canva, YouTube
Anna Galuhn

Czy można być większym optymistą niż Robert Makłowicz? Jak sam przyznaje w rozmowie z Januszem Schwertnerem miewa też chwile smutku, ale zazwyczaj nie trwają one dłużej niż 10 minut. Docenia słoneczny dzień i chwile z bliskimi. Oczywiście, cieszą go także przysmaki na talerzu, ale w zupełności wystarczy dobry chleb, ser i wino. Od czego zaczęło się kulinarna przygoda Roberta Makłowicza?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Włoskie serki z airfryera - banalny sposób

Na budowie w Anglii nauczył się najwięcej

Robert Makłowicz mówi, że miał niebywałe szczęście, aby w życiu zawsze robić to, co sprawia mu przyjemność. Prowadzący "Prześwietlenie" Janusz Schwertner pyta więc o pracę w Anglii na budowie w latach 80. XX wieku. Krytyk odpowiada, że właśnie wtedy najwięcej dowiedział się o kuchniach świata:

– Mogłem być jak doktor Jakyll i Mr Hyde, czyli pracowałem na budowie, wracałem do domu, […] brałem prysznic, przebierałem się i szedłem w Londyn, a Londyn to europejski Nowy Jork, wszystkie kuchnie świata. Ja te wszystkie pieniądze przejadłem i przepiłem. Nie płaciłem za mieszkanie, nie zbierałem na poloneza i małego fiata, więc to była moja szkoła.

W tych czasach w Polsce nic nie było. Robert Makłowicz mówi, że jak wrócił do kraju na początku lat 90., to Polacy nie mieli pojęcia, czym jest Chicken Tikka Masala. Co nie znaczy, że u niego w domu również w PRL-u nie gotowało się dobrze.

Cielęcina z myjni samochodowej

Robert Makłowicz, zanim wyjechał do Anglii, mieszkał w Krakowie. Jak wspomina, u niego w domu nie piło się herbaty w szklankach, tylko w filiżankach. Jdnak lata 80. to rzeczywiście był czas kryzysu i w oficjalnym obiegu można było dostać tylko mięso na kartki w ograniczonej ilości. A jednak w domu Makłowiczów pojawiała się i cielęcina, i polędwica wołowa.

– Pamiętam, jak moja mama jeździła raz na jakiś czas do myjni samochodowej w Krakowie i zostawiała tam samochód, nawet jak był czysty. Okazało się, że tam był nielegalny punkt handlu cielęciną i innym mięsem. Niby myli samochód, a do bagażnika wsadzali jej dyszek cielęcy albo polędwicę wołową. Tak to się wtedy załatwiało.

Z rodzinnego domu Makłowicz wyniósł przedwojenne tradycje kulinarne i poczucie dobrego smaku. Podczas pracy w Londynie mógł poznać dania, o których w Polsce mógł jedynie pomarzyć. Jego nauczycielem był między innymi Kumar, Hindus pracujący na budowie.

Lekcja kuchni hinduskiej

Większość pracowników na budowie codziennie żywiła się tym samym, mało skomplikowanym jedzeniem. Najczęściej były to sausage balls, czyli mięsne kulki w bułce, do tego frytki skropione octem. Całe szczęście, że młody Makłowicz dostrzegł Hindusa, który przynosił w menażce zupełnie inne potrawy – w aksamitnych sosach, pachnące przyprawami korzennymi. Dobili targu.

– Dzięki temu codziennie miałem co innego, wielopiętrowego do jedzenia na tej budowie. No wspaniałe przecież – wspomina Robert Makłowicz.

W ten sposób Makłowicz poznał tajniki kuchni hinduskiej. Po powrocie do Polski został krytykiem kulinarnym.

– Mogłem zwiedzać kulinarnie w Londynie cały świat. […] Rychło się okazało, że zostałem krytykiem kulinarnym. A dlaczego nim zostałem? Bo miałem eksperiencję – wyjaśnia.

Tak oto praca na budowie stała się dla Makłowicza szkołą kulinarną. Podczas pracy poznawał dania hinduskie, a po pracy – smaki wszystkich innych kuchni świata.

Wybrane dla Ciebie
Straszą cenami na jarmarku. Sprawdziliśmy, ile wydasz w Gdańsku
Straszą cenami na jarmarku. Sprawdziliśmy, ile wydasz w Gdańsku
Placki ziemniaczane jak u babci. Są obłędnie chrupiące dzięki jednemu składnikowi i nie piją tłuszczu
Placki ziemniaczane jak u babci. Są obłędnie chrupiące dzięki jednemu składnikowi i nie piją tłuszczu
Magda Gessler tak smaży karpia na święta. Można jeść bez obaw, bo wcale nie ma ości
Magda Gessler tak smaży karpia na święta. Można jeść bez obaw, bo wcale nie ma ości
Zdrowsza od wieprzowiny i wołowiny. Ma dużo kolagenu i żelaza, a ja robię z niej pyszny gulasz
Zdrowsza od wieprzowiny i wołowiny. Ma dużo kolagenu i żelaza, a ja robię z niej pyszny gulasz
Lepsze niż pierniczki. Po tych ciasteczkach wszystkim lepią się palce
Lepsze niż pierniczki. Po tych ciasteczkach wszystkim lepią się palce
Moja babcia wlewała odrobinę do krupniku. Zupa miała lepszy i pełniejszy smak
Moja babcia wlewała odrobinę do krupniku. Zupa miała lepszy i pełniejszy smak
Dodaję do puree zamiast masła. Wychodzi gładkie i sto razy smaczniejsze
Dodaję do puree zamiast masła. Wychodzi gładkie i sto razy smaczniejsze
Zakwas na wigilijny barszcz. Sprawdź, kiedy go zrobić, by nie wyszedł kwaśny jak ocet
Zakwas na wigilijny barszcz. Sprawdź, kiedy go zrobić, by nie wyszedł kwaśny jak ocet
Mieszam w misce i zalewam warzywa. Tarta idealna na pożywne śniadanie
Mieszam w misce i zalewam warzywa. Tarta idealna na pożywne śniadanie
O wiele lepszy od karpia. Jest delikatny, prawie nie ma ości i żyje tylko najczystszych wodach
O wiele lepszy od karpia. Jest delikatny, prawie nie ma ości i żyje tylko najczystszych wodach
Koleżanka przyniosła na andrzejki marokańskie cygara. Na inne przekąski nikt nie spojrzał
Koleżanka przyniosła na andrzejki marokańskie cygara. Na inne przekąski nikt nie spojrzał
Najlepsza surówka z czerwonej kapusty do obiadu. Smakuje jak w restauracji
Najlepsza surówka z czerwonej kapusty do obiadu. Smakuje jak w restauracji
MOŻE JESZCZE JEDEN ARTYKUŁ? ZOBACZ CO POLECAMY 🌟