Zjadł śniadanie w tatrzańskim schronisku. Opowiedział nam, czy było warto
Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów to miejsce doskonale znane wszystkim fanom górskich wycieczek. Poza miejscami noclegowymi skorzystać można także z oferty działającego tam bufetu. Co można zjeść i ile to kosztuje, zdradził nam jeden z czytelników Pyszności.
Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów jest jedynym tego typu obiektem w polskich Tatrach, do którego nie można dojechać samochodem. Trasa z parkingu na Palenicy Białczańskiej zajmuje około 3 godzin. Staje się za to świetnym punktem wypadowym dla miłośników górskich wycieczek. Można tam odpocząć, przespać się i posilić w bufecie. Schroniskowe warunki mają całą rzeszę fanów, rezerwować noclegi trzeba często z dużym wyprzedzeniem lub liczyć na łut szczęścia.
Góral radzi, jak wybrać najsmaczniejsze, prawdziwe oscypki
Bufet w Dolinie Pięciu Stawów
Na chodzenie po górskich szlakach potrzeba siły. Na zgłodniałych wędrowców czeka bufet z zimnymi napojami (także tymi procentowi) i słodyczami oraz całodzienne wyżywienie. Od godziny 8:00 do 10:00 wydawane są śniadania. Znaleźć tutaj można klasyki, takie jak jajecznica (16 zł), parówki (2 sztuki za 16 zł) czy kiełbasa na gorąco (18 zł). Do tego dobrać można porcję twarożku, wędliny lub sera za kolejne 8 zł. W tej samej cenie można dostać także talerzyk ze skrupulatnie wyliczonymi warzywami: trzy plasterki pomidora, pięć plasterków ogórka.
Można postawić też na gotowe zestawy śniadaniowe i nie głowić się nad komponowaniem talerza. Kosztują one 29 zł i różnią się od siebie szczegółami: raz jajecznica, innym razem parówka. W menu widnieje nawet "zestaw taternicki" - wydaje się go wieczorem, aby wychodzący z samego rana miłośnicy wspinaczki mogli zabrać przygotowane własnoręcznie kanapki. Ot, taka torba z zakupami do samodzielnego zmontowania sobie śniadania.
Nasz czytelnik postawił na "zestaw 1", czyli jajecznicę z dwóch jaj, twarożek, wędlinę i masło. Do tego dobrał dodatkowe pieczywo, aby móc zabrać je ze sobą w góry oraz duży kubek herbaty.
- Jajecznica była prosta, ale świetnie przygotowana. Cena za herbatę może dziwić, ale to był naprawdę duży kubek. Po prostu zwykłe, świeże jedzenie - opowiada.
Trzy bułki, mała porcja twarożku, odrobina masła i cztery plasterki kiełbasy kanapkowej, zaserwowane w towarzystwie gorącej herbaty, kosztowały 53 zł. Można się zdziwić; niejedna osoba od razu pomyśli, że w tej cenie to można zjeść obiad.
No właśnie - obiad. W schronisku da się zjeść też coś konkretniejszego. Najtańsza jest pomidorowa z ryżem (16 zł), najdroższy żurek z ziemniakami i białą kiełbasą (22 zł). Do tego dania główne, takie jak schabowy z ziemniakami (42 zł), gulasz z kaszą (40 zł) czy wegański bigos z ziemniakami (38 zł). Za surówki trzeba dopłacić - zestaw to 8 zł.
Czytelnik Pyszności skusił się na pierś grillowaną z kurczaka z dodatkiem ziemniaków, dobrał do tego surówkę. Porcja była dość solidna, przypominająca nieco danie z baru mlecznego. Cena za to była jednak wyższa niż w "mleczaku", bo zestaw ostatecznie kosztował 50 zł.
Wysokie ceny mają swoje źródło
Nie da się ukryć, że nie jest to mało. Z drugiej strony jest tutaj świeże pieczywo, smak się zgadza, a po schronisku nikt przecież nie oczekuje twarogu ze Strzałkowa serwowanego na wypiekanym o świcie chlebie i własnoręcznie ubijanym maśle, przygotowanym ze śmietanki od krów słuchających Mozarta, rodem z jednego z modnych konceptów talerzykowych.
Największym problemem wyżywienia w schroniskach jest logistyka. Nie dojadą tutaj dostawy żywności w ciężarówkach z logo hurtowni, trzeba posiłkować się quadami, część wnosić samodzielnie. Nikt z kuchni nie wyskoczy na chwilę do warzywniaka obok, kiedy zabraknie warzyw czy mleka. Ma to swoją cenę, chociaż może czasem za wysoką.
Alternatywy nie ma
Ciężko oprzeć się jednak wrażeniu, że schroniska niespecjalnie chcą coś zmienić. W Dolinie Pięciu Stawów informują, że mają kuchnię turystyczną, z której mogą korzystać nocujący tam turyści i można pobierać przez całą dobę bezpłatnie wrzątek. Trzeba mieć jednak swój sprzęt do gotowania i oczywiście prowiant. Jeśli do tego dorzucimy, że dla nocujących tam gości nie ma udostępnionej żadnej lodówki, nawet w części wspólnej, okazuje się, że to wcale tak dobre rozwiązanie nie jest i lepiej skorzystać z bufetu.
Nasz czytelnik podpowiedział również, że kolejnym problemem jest brak jakichkolwiek gniazdek w pokojach, telefony i inne urządzenia można ładować jedynie w ogólnodostępnej kuchni. To duży dyskomfort dla gości i rzecz już dość niecodzienna w dzisiejszych czasach.
Mimo to schronisko ma pełne obłożenie i bardzo wysoką ocenę - aż 4,8/5 gwiazdek przy ponad 3 tysiącach opinii. Jedni piszą, że pozytywne opinie dają w większości ci, którzy byli tu tylko na szarlotkę i piwo, a przy zostawaniu tu na noc przestaje być tak kolorowo. Ci, którzy wpadli na szybki obiad, chwalą klimat i atmosferę.
- Czy wrócę? Na pewno, bo to najlepsze miejsce, żeby wyjść na dłuższe i bardziej wymagające szlaki, takie jak na przykład Orla Perć. Inne schroniska robią to zdecydowanie lepiej i oferują lepsze warunki. Tutaj przyciąga coś innego - przekonuje nasz czytelnik.