Dawniej serwowano ją nielubianemu zięciowi. Dziś to duma polskiej kuchni
Gdańsk w marcowy weekend zamienił się w polską stolicę kuchni regionalnych. Hale Amber Expo wypełniły się stoiskami pełnymi dobroci, na widok których ciekła ślinka. Były kartacze, chleb ze smalcem, czarnina, pańska skórka i... czekolada dubajska.
Reprezentacja na targach była naprawdę zacna: pojawili się wystawcy z województw: łódzkiego, mazowieckiego, zachodniopomorskiego i pomorskiego. Festiwal Smaków Regionalnych był okazją do zaprezentowania lokalnych producentów, promocji smaków regionu i okazją do zakupu wędlin, serów, pieczywa, miodów, nalewek i wielu innych produktów. Chociaż ceny nie umywały się do tych, jakie znaleźć można na dożynkach, przy płaceniu nikt nie wyciągał chusteczki do otarcia łez.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tort cytrynowy z dżemem agrestowym. Smakuje jak z ekskluzywnej cukierni
Pomieszanie z poplątaniem
Na takie wydarzenia trzeba przyjść przede wszystkim głodnym. Skwierczące placki ziemniaczane, pajdy chleba ze smalcem, domowe wypieki od Kół Gospodyń Wiejskich czy gulandzie, czyli ziemniaczane kluski z mięsem, przypominające kartacze. Gdzieś ktoś wciska mi do spróbowania witaminowy napój z pomidorów i kiszonych ogórków, w drugiej ręce dzierżę kompot ze śliwek i kawałek pieczywa ze słoniną, a mój mąż lawiruje między ludźmi z plackiem ziemniaczanym i kefirem malinowym. Polską gościnność czuć tutaj na każdym rogu.
Na festiwalu był nabiał z lokalnych mleczarni, w tym obłędna maślanka owocowa ze Spółdzielni Mleczarskiej w Kole, ziołowe octy, fermentowany czosnek czy też kozie sery sprzedawane przez rodowitego Kaszuba z "Koziej Zagrody". Na widok koziego parmezanu z "Koziej Farmy Złotna" musiałam przetrzeć oczy ze zdumienia. Pewnie niejeden Włoch zapłakałby na ten widok, ale podobno żaden mieszkaniec Italii nie ucierpiał podczas festiwalu. Gdańska Wytwórnia Historycznych Smaków częstowała słoniną ze świni złotnickiej pstrej, z dumą opowiadając o tej rasie.
- Świnia przemysłowa rośnie trzy miesiące, na sztucznej karmie. My mamy w Polsce świnię naturalną, tę samą masę co przemysłowa, osiąga w rok. To się przekłada na smak, na aromat, na trwałość - zapewniał Arkadiusz Onasch z GWHS.
Na innym stoisku moją uwagę przykuł smalec, różniący się od tego, jaki znamy na co dzień. Był bowiem zapiekany z cebulką, co wydobywało z niego więcej smaku i aromatu. Obok kupić można było też zylc, pasztet czy... parówki z sarny. Wędliny wędzone dymem z drzew owocowych, sery z lokalnych serowarni, chleby na zakwasie – to kwintesencja polskiej kuchni regionalnych.
Trochę świata
Między stoiskami z polskimi przysmakami znaleźć można było coś dla fanów nieco bardziej światowych przysmaków. Obok pańskiej skórki, znanej z odpustów i cmentarnych stoisk, kupić można było czekoladę dubajską. W innym miejscu stół aż uginał się pod ciężarem różnego rodzaju chałw, rachatłukum czy też tureckich słodkich sucuk z orzechami. No cóż, nie bez powodu Turcja wciąż plasuje się na szczycie ulubionych kierunków wakacyjnych.
Skusić się można było również na przysmaki kuchni tatarskiej, takie jak czebureki, płow (ryż z mięsem i warzywami) czy manty (pierożki z mięsem). Z drugiej strony nie ma się co dziwić, bo kulinarna historia Polski to prawdziwy tygiel kulturalny. Tatarzy na ziemiach polskich osiedlali się od XIV wieku, a ich wpływy szczególnie widoczne są na Podlasiu, gdzie do dziś żyje mniejszość tatarska.
Gęsi w polskiej kuchni
Żadne tam indyki czy kurczaki - to polska gęś była gwiazdą festiwalu. Na stoisku Fundacji Hodowców Polskiej Białej Gęsi czekały pierogi, kiełbasa, pasztet, smalec i czarnina. Zupa z gęsiej krwi serwowana na Kujawach różni się jednak od tej, jaką jada się na Pomorzu. Do tego w zupie lądują kluski ziemniaczane, podkręcając sytość całego dania. Poza kuchnią kujawską częściej jako dodatek wykorzystuje się makaron czy klasyczne lane kluski z mąki i jajka.
- My czarninę gotujemy bardzo długo, na rosole z gęsi. Dodajemy podstawowe warzywa, marchew, pietruszkę i doprawiamy solą oraz pieprzem. U nas do czarniny nie dodajemy suszonych owoców, wrzucam za to cząber, który nadaje super zapach. I to już wystarczy - opowiada mi Helena Polaczyk z Fundacji Hodowców Polskich Białej Gęsi.
Czarnina z gęsiej krwi wzbudziła żywe zainteresowanie wśród odwiedzających, chociaż chętnych na spróbowanie nie zdążyłam spotkać. Być może nabrali odwagi po kilku kromkach smalcu. To, co wydaje się kontrowersyjne, w rzeczywistości w polskiej kuchni zakorzeniło się już dawno temu.
- Kiedyś czarna polewka dla zięcia, który miał nie zostać tym zięciem. U nas jednak gości zarówno na co dzień, jak i od święta. Najczęściej w niedzielę, zamiast rosołu. Podaje się najlepszym znajomym i rodzinie, nie ma się czego obawiać - śmieje się pani Helena.
Ewa Malinowska, dziennikarka Wirtualnej Polski