NewsyŚwinie na tej fermie przechodziły katusze. Ujawniono bulwersujące nagrania

Świnie na tej fermie przechodziły katusze. Ujawniono bulwersujące nagrania

Kadr z nagrania pokazującego działania pracownika fermy świń w Wodzinie Majorackim Źródło: Otwarte Klatki
Kadr z nagrania pokazującego działania pracownika fermy świń w Wodzinie Majorackim Źródło: Otwarte Klatki
01.06.2023 10:01, aktualizacja: 01.06.2023 11:15

Pracownik — sadysta fermy świń w Wodzinie Majorackim został złapany na gorącym uczynku. Jego okrutne praktyki nagrała aktywistka stowarzyszenia Otwarte Klatki. To, co ten mężczyzna robił zwierzętom, przechodzi ludzkie pojęcie. I, niestety, nie tylko "ludzkie". Materiał dla osób o mocnych nerwach.

Świnie to bardzo mądre zwierzęta, które czują i rozumieją. Nie można ich uśmiercać na oczach pozostałych. One doskonale wiedzą, co się dzieje. Niemal przy każdej tego typu sprawie sądowej biegli zwracają na to uwagę — tłumaczy portalowi wiadomosci.wp.pl Angelika Kimbort, mecenas współpracująca ze stowarzyszeniem Otwarte Klatki. Niestety, nie wszyscy pracownicy fermy w Wodzinie Majorackim traktowali poruszoną przez nią kwestię poważnie. Wśród załogi fermy znalazł się sadysta, który urządził świniom prawdziwe piekło.

Potworne praktyki w fermie w Wodzinie Mojareckim. Świnie przeżyły koszmar - Pyszności; foto: Canva
Potworne praktyki w fermie w Wodzinie Mojareckim. Świnie przeżyły koszmar - Pyszności; foto: Canva

Świnie przeżywały tam koszmar

Weronika to aktywistka Otwartych Klatek, która w fermie świń w Wodzinie Majorackim zatrudniła się jako techniczka weterynarii. Kobieta przez trzy miesiące prowadziła tam śledztwo, a dowody zbrodni, które miały tam miejsce, nagrała ukrytą kamerą. Horror, jaki przeżywały w tym czasie świnie, jest nie do opisania.

Tylko w jednym materiale opublikowanym przez aktywistkę widzimy cztery martwe świnie, w bestialski sposób zabite przez Jacka, jednego z najbardziej doświadczonych pracowników fermy, który w branży funkcjonuje już od kilkunastu lat. Sposób uśmiercenia zwierząt nie miał nic wspólnego z humanitarnymi wytycznymi ustawy o ochronie zwierząt.

W artykule opublikowanym 1 czerwca przez portal wiadomosci.wp.pl czytamy, że pracownik fermy rzucał świniami o posadzkę, przydeptywał, bił na oślep po głowie i karku, aż w końcu zabijał siekierą. Ten sadystyczny proces ubicia był nie tylko przeprowadzony w skandaliczny sposób, ale również trwał o wiele za długo. Przerażone i kwiczące świnie były zabijane "na raty" i pozostawiane w agonii.

Znów uderza, ale nie powoduje u zwierzęcia utraty świadomości. Po chwili chwyta kolejną świnię za nogi, bierze zamach i dwa razy uderza nią o betonową posadzkę

- relacjonuje nagranie aktywistki portal wiadomosci.wp.pl. Spanikowane świnie próbowały się ratować, ale wtedy były przydeptywane. Dokonujący tych okrucieństw Jacek był wtedy nagrywany przez Weronikę. Kobieta opowiedziała później, że wielokrotnie miała ochotę uciec, żeby tylko na to nie patrzeć. Postanowiła jednak dokończyć swoje śledztwo i zgłosić je na prokuraturę.

Świnie były zabijane w sadystyczny sposób - Pyszności; foto: Canva
Świnie były zabijane w sadystyczny sposób - Pyszności; foto: Canva

Nagranie zostało pokazane dzierżawcy fermy

Nie tylko prokuratura obejrzała już film przedstawiający okrucieństwa, jakie miały miejsce w Wodzinie Majorackim. Zostały one też pokazane Michałowi Bajkowskiemu, dzierżawcy fermy świń, w której pracował Jacek. Mężczyzna, według dziennikarzy Wirtualnej Polski, po obejrzeniu nagrania złapał się za głowę. Przyznał, że nie zamierza bronić swojego pracownika i będzie współpracował z prokuraturą. Nazywa sprawę po imieniu: znęcanie.

Świnie z nagrania w żadnym wypadku nie kwalifikowały się do uboju z konieczności, były to prawdopodobnie świnie wyciągnięte z kojców w celu leczenia i nikt o zdrowych zmysłach nie dobijałby takich świń, gdyż ich kondycja dawała nadzieję na wyleczenie i późniejszą sprzedaż do tuczu

- powiedział dziennikarzom portalu Bajkowski. Później dodał jeszcze, że Jacek, sadysta z nagrania jest alkoholikiem. Wyjaśnił, że zasoby ludzkie chętne do pracy w takich obiektach są ograniczone i nie da się wszystkich zweryfikować. Mężczyzna przyznał jednak, że nie uniknie przez to odpowiedzialności za swojego pracownika i za to, co robił.

Nie wszyscy zatrudnieni w fermie są tego samego zdania. Andrzej, przedstawiciel dzierżawcy, zasugerował, że nagrania mogły być wynikiem manipulacji ze strony aktywistki. Stowarzyszenie Otwarte Klatki stanowczo odrzuciły to oskarżenie i dodały, że uśmiercanie świń w sadystyczny sposób nie było jedyną nieprawidłowością mającą miejsce na fermie. Pełny materiał z tego, co działo się w Wodzinie Mojareckim, znajdziesz TUTAJ.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także